CI KTÓRZY DO NAS ZAGLĄDAJĄ
niedziela, 13 stycznia 2013
Życie którego nie dostaniecie do poprawki : )
Kiedy za oknem prawdziwa zima a u nas od kilku dni taka jest, zaczynamy doceniać naszych praprzodków którzy chroniąc się przed zimnem i wiatrem w jaskiniach, odkryli możliwość rozpalania ognia . Ten atawizm pozostaje chyba u każdego, drzemie gdzieś w podświadomości . Gdy wieczorem rozpalamy nasz ,,kominek'' poza tym ciepłem które bije od niego, w duszy uruchamia się inne ciepło, jakiś,, film'' . Nawet osoby nie skore do zamyślania się, nagle patrzą w błyszczące języki ognia i ,,odlatują'' . Tak to właśnie ten atawizm powoduje że mróz za oknem staje się nie ważny, chory pęd świata przestaje nas dotyczyć. Z pokoju obok słychać z głośnika przytłumione dźwięki gitary, niosące nuty starego rosyjskiego romansu, przemieszane z cichym furkotem wrzeciona w kołowrotku i miarowe stuknięcia bidła w warsztacie tkackim. Tak, ktoś powie to takie nie dzisiejsze, może zbyt spokojne, przesycone melancholią. Ale czy nie o tym wszyscy marzycie ? My przyznajemy się, lubimy ten spokój, uwielbiamy tą cichą melancholię, a pędzący ku zagładzie świat nas nie dotyczy. Jest tak nie dla tego że my możemy sobie na to pozwolić. To przecież może każdy, TO TYLKO KWESTJA WYBORU, BO W ŻYCIU SĄ RZECZY WARTE POŚWIĘCENIA TEGO CO WAM SIĘ WYDAJE TAK NIEZBĘDNE , WAŻNE JEST TYLKO I WYŁĄCZNIE ŻYCIE, ŻYCIE KTÓREGO NIE DOSTANIECIE DO POPRAWKI :)
Ciepło pozdrawiamy wszystkich naszych odwiedzających : )
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo, bardzo mądre słowa!pieknie oddany klimat ciepła i spokoju, to rarytas na który coraz mniej ludzi moze sobie pozwolić. Ale jak mówisz, to kwestia wyboru, choc nie zawswze jest to łatwe, gdy porwała nas pedząca machina konsumcjonalizmu i pracoholizmu. Chciałoby się nieraz powiedzieć: "niech ktoś zatrzyma wreszcie czas, ja wysiadam". Nie miałam w tym roku noworocznych postanowień, może jedno malutkie. Spróbować być SLOW. I nie dać się zwariować. żyć tak jak napisane jest w tym poście, leniwie śledzić płomienie w kominku, doceniać ciepło, dobrą książkę, kontemlować muzykę, pielęgnować wdzięczność za każdą z tych magicznych chwil.
OdpowiedzUsuńDoskonały post w Nowym Roku, niech będzie dla wielu inspiracją by coś zmienić w jakości swego zycia. Pozdrawiam!
To na co sobie ludzie pozwalają widać do koła, problem dziś polega na tym że większości chyba się busola popsuła, i brną ,,pozwalają sobie brnąć '' w zagładę, zagładę wszystkiego co kiedyś zrobiło z naczelnych - człekokształtnych LUDZI. Problem XXI wieku to ogólnoświatowe odwrócenie wartości. Pewne jest jedno jesteśmy (ludzkość) w tunelu na końcu którego nie ma światełka.
UsuńSerdecznie pozdrawiamy :)
Serdecznie pozdrawiam w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńAz cieplo sie robi na sercu po takiej lekturze,i do przemyslen nad soba to sklania.Takiego ciepla na caly rok Wam zycze!Pozdrawiam!
Serdecznie dziękujemy za życzenia i z wzajemnością życzymy aby ciepły ognień zawsze się palił dla Ciebie.
UsuńPozdrawiamy :)
Kominka nie posiadam, ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego o czym piszecie Kochani.
OdpowiedzUsuńPodzielam także Waszą opinię o samobójczym będzie świata ku zagładzie.
Nic nie nastraja optymistycznie. Nic!
Pozostaje nam nasze świat, który można nazwać mikroświatem, bowiem odizolowany on jest od globalnej francy.
Zazdroszczę Wam pięknej, polskiej zimy. Przyznam, że szkocka nie jest brzydsza, ale w tym roku jej po prostu nie ma.
Była dwa lata temu. Oj była! Śniegu było po pas, a w tym roku krajobrazy jesienno - wiosenne, w zależności od słoneczka i żeby Wam pokazać troche mojego mikroświata, to zapraszam Was tutaj:
http://homo-polacus.blogspot.co.uk/2013/01/dla-zosi-i-janusza-z-caa-familia.html
Opis atmosfery z rosyjskim romansem i kołowrotkiem w tle, podczas pląsu ognia w kominku, rozczulił mnie wręcz.
Tak ładnie to napisaliście!
Warto też pamiętać, że POPRAWKI w życiu nie będzie i jakże ważnym w tym kontekście pozostaje samo ŻYCIE.
Jeżeli polubiliście Manu, to zapewne spodoba się Wam także Lube i choć w ich muzyce więcej ballady niż romansu, to jednak komponuje ona z Waszym wpisem.
Z dedykacją dla Was i Waszych miłych Gości:
http://www.youtube.com/watch?v=DhwKPtbK_rM
A przy tym, to zawsze płaczę :(
http://www.youtube.com/watch?v=rn4dPqvGFs0
Pozdrawiam Was bardzo gorąco i zachęcam do zapoznania się z repertuarem Lube
Niektóre songi są naprawdę świetne.
PS Moi Drodzy, aż trudno jest mi w to uwierzyć, ale własnie zaczął u mnie padać śnieg. Nie wiem, czy ma zamiar popadać dłużej, ale fakt, że pada jest faktem.
Raz jeszcze pozdrawiam i wszelkich łask bożych Wam życzę!!!
Na początku bardzo dziękujemy Przyjacielu, że poświęciłeś nam wpis i pokazałeś to co Twoje oczy widzą na co dzień :)
UsuńЛюбэ jeszcze ich nigdy nie słyszeliśmy a ,,История волка'' jest piękną balladą.
Co do Kozackiej dumki na końcu działa na nas tak samo zresztą jak większość dumek z tej części kresów. Połowa naszego duetu ma korzenie na Wołyniu więc serce pęka zawsze dy zabrzmią nuty z tamtej części Polskich kresów :)
Serdecznie pozdrawiamy
Zosia i Janusz
I u nas prawdziwa zima przyszła, i mam prawie taki sam "kominek" - wpatrywanie się w ogień jest naszym rytuałem, nawet pies spokojnie patrzy z nami w to małe okienko. Zamiast w telewizor, którego nie mamy;)
OdpowiedzUsuńNasz domek malutki, ale uparłam się przy żywym ogniu i poświęciłam "sporo" miejsca na jego instalację;) Książę Małżonek ostro protestował, do... pierwszych chłodów - teraz kocha ogień, bo nie da się nie kochać - ot, takie mamy atawizmy, i dobrze;) I to ciepło, i ten zapach, i cały ten rytuał dokładania, dbania, rozpalania... Kiedy przyjeżdżają do nas goście z miasta, zawsze palimy, bo wiemy, że ciągną do ognia, jak do miodu - tak brakuje im takich "atrakcji" na tych betonowych blokowiskach, a to takie proste... Bardzo Wam dziękuję za ten wpis, i łączę się telepatycznie z wielbicielami "ogniowej medytacji";)
Miło nam że należymy do tego samego klubu,,ogniowej medytacji''. Dodamy tylko że w naszym domu stoi i jest codziennie używana kuchnia kaflowa (płyta)z piecem chlebowym na której codziennie jak piszesz ,,na żywym, prawdziwym ogniu'' gotujemy,smażymy, pieczemy. Tak więc żywy ogień nas otacza a jego wyjątkowa energia wchodzi w nas wraz z posiłkami na nim przyrządzanymi.
UsuńSerdecznie pozdrawiamy :)
Zazdroszczę Wam - ja nie mam już w domu miejsca na kuchnię z "żywym ogniem", ale mam plan i - bo wypiekam chleby regularnie - postawię sobie piec chlebowy na zewnątrz - nie wiem kiedy, ale na pewno;))) Na naszej kozie zwykle stoi herbata i dochodzi "kasza", bo zawsze jakąś kaszę jem;)
UsuńA drugą kozę mam w letniej kuchni, tam sobie dłubię moje różności w chłodniejsze dni, ale już teraz - za chłodno i za ciemno, niestety, więc- dłubię w domu;))))
A energii wszystkim teraz trzeba szczególnie;)
Co do jedzenia kasz to podpowiemy, unikaj współczesnej gryczanej, a przy kłopotach zdrowotnych bardzo dobrze robi dieta na samej kaszy jaglanej(koniecznie z eko-gospodarstwa)tak 3-4 dni chociaż 3 razy dziennie bez żadnych dodatków, odkwasza i wyczyszcza organizm :)
UsuńDzięki!!! Jagiełki jadam na śniadanie od dawna - codziennie! Jeszcze mi się nie znudziły;) Gryczaną lubię, ale często kupuję białą, bez prażenia - pyszna! A dlaczego unikać współczesnej gryczanej?
UsuńWspółczesnej jak nie jest z atestem EKO z tego powodu że w 80% na gryce przeprowadza się t/z desykację (zasuszanie) Roundupem. Gryka ma skłonność do t/z odbijania (odmładzania pędów więc aby była cała zasuszona i dała się wymłócić kombajnem na 8-10 dni przed zbiorem cały łan ,,rolnicy'' pryskają Roundupem najbardziej szkodliwy nie rozkładalny herbicyd na rynku.
UsuńTak więc kupujesz kaszę tak paloną jak nie palona nasączoną jednym z najbardziej trujących herbicydów na świecie :( Ale o działąniu tej trucizny na ludzi i środowisko już tyle powiedziano że nie będziemy powtarzać.
Dzięki wielkie, zwykle kupuję w sklepie eko, ale teraz będę to robić zawsze;))) Mąkę gryczaną na bliny (jakie robię bliny - mniam....) też tylko eko, chyba zresztą innej nie ma;) Ale - jak widać - uczymy się ciągle czegoś nowego:-) Bardzo dziękuję Wam za te podpowiedzi, bo ja naprawdę dużo kaszy pożeram, zwłaszcza zimą;)
UsuńCudownie napisane, i tak prawdziwie. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńPewnie troszkę tęsknisz za takimi widokami i mrozem szczypiącym w uszy w Tym dalekim gorącym kraju,ale wydaje się nam że tak komercja, wyścig szczurów i współczesna wersja niewolnictwa jeszcze tak nie rozpostarła skrzydeł.
UsuńŚlemy pozdrowienia z mroźnym powietrzem i zapachem płonącej dębiny :)
Tesknie bardzo:-) Dziekuje Wam.
UsuńWpis zacny i na czasie...
OdpowiedzUsuńJa co prawda kominka (jeszcze) nie posiadam, a piec kaflowy zamieniłam na c.o. z kotłem stałopalnym, ale... potrzeba wyższa.
Marzy mi się spokojny wieczór, przy kominku, trzaskających drwach, a z głośników cichutki taki, ale dobitnie całujący duszę dźwięk saksofonu, gitary...;)
pozdrawiam serdecznie
Piękne marzenie, nic tylko je spełnić :)
UsuńPozdrawiamy
Dzięki takim postom i takim ludziom jak Wy ta zima staje się jakoś tak bardziej przyjazna. Chociaż mroźno i wietrznie u nas, sniegu sporo, ale jakoś tak się cieplej od razu zrobiło:-))) I tylko kominka jeszcze nie mamy, ale piec też jest niezły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Asia
PS. Bo ja znowu samotnie z zima walczę na tym naszym uroczym " zadupiu", stąd też i lekka skłonność do melancholii:-)))
A.
U nas dziś bez słońca delikatnie padający śnieg przez cały dzień i cichutko jak makiem zasiał :)
UsuńUrocze ,,zadupie'' w pojedynkę przestaje być urocze :(
Serdecznie w tą cicha noc pozdrawiamy Cię Asiu :)telepatycznie dotrzymamy Ci towarzystwa .
I ja duchem dołączam się do tej cichości śniegowej...
OdpowiedzUsuńKominek u nas też płonie melancholijnie,
a za oknem mały deszczyk, ale tak mały,
że od czasu do czasu zza chmur ostry sierpik księżycowy,
właśnie wychodzący z nowiu, zagląda w okno.
A świat odległy się wydaje, nierealny...
Ale wydaje mi się, że słyszę echo Waszego wrzeciona...
Z całą pewnością słyszysz szelest i cichutkie stukanie kołowrotka. Z tego co wiemy o Tobie Mar to zimy nam nie zazdrościsz, my chyba zazdrościmy Tobie ciepełka Andaluzji i tych pierwszych truskawek :)
UsuńUściski przez góry i lasy ślemy z mroźnym powietrzem.Brrr :)
O tak, tak. Też ta żyję.Żywy ogień w kuchni kaflowej, w piecu chlebowym i w kominku, którym ogrzewam dom. Kołowrotek stuka miarowo, a krosna niewielkie, stołowe już na mnie czekają. Bardzo dziękuję za ten wpis. Serdecznie Was pozdrawiam Zosiu i Januszu.
OdpowiedzUsuńP.S.
Urodziły nam się dziś pierwsze dwa baranki. Wszystko na swoim miejscu.
Cieszymy się razem z Tobą z narodzin kolejnych zwierzątek w Twoim stadzie. Trzymamy kciuki za piękne odchowanie.
UsuńSerdecznie pozdrawiamy
Piekne slowa, za ktore bardzo dziekuje... i ja sie ciesze, ze wiem o czym piszecie i nie musze wam zazdroscic :D Pozdrawiam was goraco z podobno-zimowej Bawarii. Jadwiga
OdpowiedzUsuńSerdeczności z mroźnym wiatrem ślemy do Ciebie :)
UsuńZosia i Janusz
Tak tak, przyjemnie tu u Was na tym za..upiu, ale dłużej niż parę godzin, to bym nie wytrzymał! No żeby chociaż karetka pogotowia, od czasu do czasu przejechała ... To autentyczne teksty młodych ludzi, wychowanych na wsi i poszukujących odmiany o 180 stopni. Gwar, ruch, mnogość ludzi, mnogość spraw, głośna muzyka i ogólne "dzianie się" - tego pragną ci wychowani na tzw. siedlungach, czyli w osadach oddalonych od życia społecznego wsi. I to zupełnie nie dziwi. To jest całkowicie normalne pragnienie tego, czego dotkliwie brakuje.
OdpowiedzUsuńMy, mieszczuchy, nasycone i z czasem przesycone wirem miejskim, szukamy odmiany o 180 stopni :)
Z radością rozpalam w piecu kuchennym i słucham ognia (kominka nie mamy), a każde drewno śpiewa inaczej. Bardzo lubię palić w starych i nadal czynnych kaflakach. I szlag mnie trafia jak przy pewnych specyficznych warunkach pogodowych, dociera do nas dźwięk, oddalonej o kilka kilometrów, "krajówki". Tylko ja ją słyszę, bo mam hopla na tym punkcie, sąsiedzi w ogóle nie wiedzą o czym mówię.
Cieszę się, że młodość wyszumiałam w Krakowie, bo jestem w pełni nasycona i mogę teraz, bez bolesnej tęsknoty, radować się spokojem.
Dobrego, jasnego, spokojnego roku!
To o czym piszesz tooo jakby to powiedzieć :/ błędy wychowawcze popełniane przede wszystkim przez dom a następnie utrwalane przez najbardziej idiotyczny system kształcenia i wychowywania w szkołach.
UsuńNasi synowie urodzili się i wychowali na takich zadupiach że większych sobie trudno wyobrazić :)Dziś starszy jest magistrem inżynierem zootechniki (trudno sobie wyobrazić bardziej wiejski zawód :)nie wyobraża sobie innego miejsca do życia jak zadupie :)
Młodszy jest na III roku leśnictwa na SGGW i nie wyobraża sobie aby mógł mieszkać gdzieś indziej jak w lesie :)Przyjeżdża z Warszawy co dwa tygodnie aby odparować zgiełk i naładować baterie w ciszy lasu który nas otacza, mówi że bez tego tam by nie wytrzymał :)
Świadomość miejsca wraz ze świadomością swego jestestwa kształtuje się tak na prawdę od pierwszych dni życia dziecka. Jak na tym wczesnym etapie coś się zawali to potem już d...a blada.
Serdecznie Was pozdrawiamy :)
Dziękuję za tę " klimatyczną" notkę :)Potraficie ładnie opowiedzieć o tej naszej wiejskiej zwyczajności. Kto tego raz spróbował, kto zaakceptował swoje miejsce i tożsamość, ten nie zamieni tego na uroki metropolii ;/
OdpowiedzUsuńSerdecznie, jak zawsze...:)
S.Ohanka
Tak Haniu jak zawsze stawiasz kropkę nad i :)A metropolie mają w ogóle jakieś uroki ????
UsuńSerdeczności za las dla Was posyłamy :)
P.S
Wysłaliśmy maila, sweter suuuuper :)
Po "urokach metropolii" użyłam ;/ , co miałoby zobrazować mój osobisty stosunek do owych uroków :) Ja choć znam je nadto dobrze, to cenię je sobie mało...
UsuńTak myślę, że nie ma szczęścia obiektywnego, jest tylko poczucie szczęścia, w mniejszym lub większym stopniu.
Jest faktem, ze są ludzie , którzy osiągnęli poczucie szczęścia na 11 piętrze wieżowca w środku dużego miasta i choć możemy sobie pokiwać głową, musimy to zaakceptować.
Już widzę, jak piszecie, że to kwestia świadomości :)
Pewnie, że tak ! Tylko tak już jakoś jest, że nadmiar świadomości nie idzie w parze z poczuciem szczęscia...
Dobre myśli za las :)
S.Ohanka
Wiele rzeczy doceniamy po ich utracie, ale my wiele doceniliśmy po tym, kiedy je zyskaliśmy. Spokój za oknem, karmienie ptaszków, nawet odśnieżanie ścieżki - w Warszawie tylko narzekałam, że chodniki są skute lodem, a tu proszę, sama się wzięłam i odśnieżam. Spokój w duszy i umyśle i zdrowie - absolutnie najważniejsze rzeczy. Myślę, że jak zadbamy o to, reszta nie powinna stanowić problemu!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiamy i życzymy zdrowia i spokoju ducha w Nowym Roku!!
Całkowicie się z Wami zgadzamy.
OdpowiedzUsuńRównież życzymy zdrowia i aby życie dawało jak najwięcej powodów do radości. Realizacji planów nawet tych które wielu wydają się nie dorzeczne :)
Zosia i Janusz
Z ust nam to wyjęliście.
OdpowiedzUsuńAMEN
Uściski
No właśnie :)))
UsuńAMEN
Cium :)
Witam Serdecznie w sobotnie popołudnie!
OdpowiedzUsuńWpadłem do Was rozgrzać się przy blasku płomyków z kominka.
Ostatnio pozazdrościłem Wam zimy i co?
Śniegu u mnie po niemalże po kolana, a prognozy zapowiadają dalsze opady.
Pięknie się w koło zrobiło. Bialutko gdzie okiem sięgnie.
Wydatki tylko mam większe, bowiem chleba muszę więcej kupować.
Całe rzesze wróbli, sikorek, zięb, kosów, szpaków i pojedynczych przedstawicieli ptasiego gatunku z czerwonym berecikiem, którego nazwy nie znam, gromadzą się pod oknami, licząc na jakiś posiłek. I wcale się nie dziwię, no bo gdyby zasypało mały lokalny sklepik tak po sam dach, to i ja byłbym pewnie głodny.
Póki co jednak, to sklep jest czynny, a ptaszki biesiadują razem ze mną.
O! Właśnie znowu zaczęło padać.
Bardzo, bardzo Was pozdrawiam i miłego weekendu życzę.
Przy sobotniej szklaneczce tequili wspomnijcie na Moherowego, który zapewnia Was, iż bardzo często jest z Wami.
Z Bogiem Kochani i wiele radości dla Waszej całej Rodzinki życzę.
Tradycyjnie głaskanko dla Alby przesyłam :)
PS A na ścianie przy kominku, to jest jakiś stiuk?
PS II Wspomniałem o pozazdroszczeniu zimy, którą mam teraz w całej jej obfitości.
Zastanawiam się, czego jeszcze mógłbym Wam pozazdrościć? :)))
U nas w tej chwili, termometr na tarasie pokazuje -16*C a śniegu jest tak do połowy łydki-prawdziwa mazurska zima :)W kominku buzuje ogień, cug porywa iskry do komina a my jak zawsze cichutko robimy każdy swoje, furczy wrzeciono w kołowrotku ,słychać też skrzypienie krosna z miarowymi stuknięciami bidła :) mamy dużo pracy więc musimy gonić bo zima się rozgościła na całego a nasze klientki czekają na ciepłe alpakowe ubrania :)
UsuńZapewniamy Cię Przyjacielu że jesteś w naszych myslach i rozmowach cały czas :)a szklaneczkę Olmeca Gold wychylamy we trójkę (z Tobą) zagryzając słodką pomarańczą przypudrowaną świeżo startym cynamonem :)))
Ps
Ściany w całym naszym domu to dzieło Zosia. Tynk gipsowy kładziony z grubą fakturą t/z z ręki malowany ( w pokoju z kominkiem na szary t/z gołębi kolor, a następnie lekko przycierany co uwydatnia nierówności. Nasz dom jest z 1936roku więc ściany ma niezbyt równe, a czego nie możesz ukryć to uwydatnij :)
Ps II
Uważaj z tą ,,zazdrością'' bo w naszym przypadku widać szybko się spełniają zachcianka ,,mówisz-masz''
Pozdrawiamy zimową Szkocję :)
Zosia i Janusz
Witajcie.
OdpowiedzUsuńCudownie jest odkrywać że coraz więcej ludzi ma podobne podejście do życia. Napawa mnie to odrobiną optymizmu. Ja mam nadzieję na wiosnę dołączyć do inicjatywy Artura w Barkowie - http://ekowioska.wordpress.com/ i czynem a nie jedynie słowem przyczynić się do propagowania idei "Dobrego życia".
Płomiennie Was pozdrawiam.
Hmmm, myślimy że nie poświęciłeś zbyt wiele czasu naszemu blogowi. Gdybyś powędrował wstecz, wiedział byś z całą pewnością że my mamy takie ,,podejście do życia'' od ponad 25 lat i od tylu też lat CZYNEM i w PRAKTYCE propagujemy ideę ,,Dobrego życia'' :)
UsuńNa ile podpowiada nam nasze doświadczenie, a w wieku ponad 50 lat trochę się doświadczeń zgromadziło, to wszystkie t/z INICJATYWY są sposobem (oczywiście dla małej grupki,zwykle pomysłodawców)na trzepanie kasy :)i mają krótki żywot :)))
Pozdrawiamy
Witam ponownie zimową porą!
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie odnieść się do ostatniego komentarza, a może dwóch, bo odpowiedzieliście na hasło "ekowioska".
Mój przedmówca faktycznie ograniczył się jedynie do zareklamowania czegoś, czegoś bliżej nieokreślonego, nie raczywszy uprzednio zorientować się gdzie przebywa i myślę tu o Waszym blogu.
Trochę grasuję po internecie i definitywnie stwierdzam, że bardziej realnej i przyjaznej "ekowioski" niż Wasza strona, a tym samym Wasze miejsce na ziemi, nigdzie nie udało mi się znaleźć.
Patrząc na fotografie, którymi jesteście łaskawi się dzielić i na opisy tego, co Was spotyka i co przeżywacie, to łatwo można stwierdzić, że osiągnęliście pewien ideał.
Ja wiem, że ten ideał może być niedostrzegalnym dla innych, ale wg mojego skromnego zdania, to właśnie tak jest, a takich miejsc jak wasza życiowa przystań, jest na świecie tak bardzo mało.
Wasz CZYN i PRAKTYKA są obrazem niezwykłej pasji, dobroci, miłości i niezwykłego uduchowienia.
Pozwolę sobie zauważyć, że Wasze alpaczki są także synonimem Waszej otwartości, żeby nie rzec - zdrowego kosmopolityzmu, gdyż są one obywatelkami szerokiego świata, a przy tym symbolizują wolność, bo kiedy się pomyśli o andyjskich łąkach niczym praktycznie nieograniczonych, to jak okiem sięgnął, widać jedynie wolność i przestrzeń.
Pomyśleć tylko, jak daleką drogę przebyły te zjawiskowe zwierzęta (przynajmniej niektóre z nich), ażeby wypasać się na Waszej łące i żeby znaleźć tak przyjazne miejsce dla siebie.
Najważniejszą kwestią jest fakt, że zrobiliście to wszystko sami, wyrażając w ten sposób swoją mienioną pasję i samozaparcie.
Ja to mam tak, że gdy słyszę słowo "fundacja", to mną po prostu trzepie, jakbym do uszu wsadził sobie dwa kabelki z gniazdka elektrycznego (naśladownictwo opisanej scenki niewskazane!!!).
Od razu wiem, że nie ma to nic wspólnego z entuzjazmem, pasją i chyba szczerością.
Tak to widzę i za stary już jestem, ażeby moje poglądy w tej kwestii mogły ulec zmianie (dotyczy to też wielu innych kwestii zresztą).
Ja to jestem szczęśliwy, że mogę tu do Was zaglądać, cieszyć się z Wami i przeżywać to co Wy, bo na co dzień moje życie płynie inaczej, choć nie mówię, że gorzej, bo też jestem zachwycony okolicą, przyrodą, ale alpak nie posiadam. Nie mam nawet psa, ale na wiosnę planuję takiego posiąść.
Tak więc kontynuujcie dalej to, co robicie. Piszcie ten blog dalej, dzieląc się tak wspaniałymi doznaniami i przeżyciami.
Uważam, że gdyby miała Was czytać regularnie choć malutka grupka ludzi, to warto, a statystyki mówią, że odwiedza Was spora rzesza internautów i jak można się dowiedzieć z Waszych wpisów, to nie tylko na stronie internetowej, ale również i w Waszym domu.
Pozdrawiam Was serdecznie, życząc spełnienia waszych planów, a także marzeń, o których tu nie wspominacie, a przecież takie są, no nie?
Raz jeszcze wszystkiego dobrego i wszelkich łask bożych.
Pozdrawiam i do napisania!!!:)
Jesteście niebepieczni-mozna w Was zatonąć, co niniejszym czynie zamiast snu.Dziekuje za ostatnia rozmowę Tel...mysle ze pierwsza z wielu:)Sernik lubicie?Bo bym wam go chetnie przywiozła do herbaty i rozmowy na zywo jak czas pozwoli i wyrazicie zgode.Pozdrawiam serdecznie Ania
OdpowiedzUsuń