CI KTÓRZY DO NAS ZAGLĄDAJĄ
wtorek, 7 października 2014
Jakość czy ilość ???
Prace nad kolejnym wełnianym projektem są na finiszu. Mamy nadzieję że Pani Ewa będzie zadowolona z tego co powstało, my nazywamy to swetro-płaszczem : ). Naszym wiernym odwiedzającym efekt tej pracy pokażemy za 2-3 dni.
A w związku z tym że jak to już kiedyś pisaliśmy skończyliśmy z pokazywaniem kolejnych etapów pracy w trakcie jej powstawania dziś kilka przemyśleń nad spostrzeżeniami które mieliśmy już w czasach ,,alpakowych'' , przy zakupie kóz (link do naszego nowegon ,,KOZIEGO'' bloga) tylko się utwierdziliśmy we wnioskach i spostrzeżeniach.
Od wielu lat słyszymy pytanie ,,a ile ich macie teraz ? ''. No właśnie chodzi nam o to ILE???. Wiele razy słyszeliśmy sformułowanie ,,homosowietikus'' wiecie do czego się odnosi, ale te same osoby ocenę hodowli, stada, przedsięwzięcia zaczynają od pytania ,,ile ich macie''. My nazywamy to kołchoźnianym nawykiem : ) Nie ma pytania o jakość jest natomiast o ilość. Czy ilość w Polsce jest miarą jakości ? Z całą pewnością nie, wiemy to po obserwacji światka alpakowego :/ że zawsze ilość cierpi na jakości. Mogli byśmy wymieniać takie ,,kołchozy'' alpakowe gdzie ,,właściciel'' poza tym że nim jest nie ma specjalnego pojęcia o tym co ma. Wszystkie prace przy zwierzętach wykonują ludzie, najczęściej nędznie opłacani więc nie przykładający się zbytnio do pracy. I co, cierpią na tym zwierzęta, ich jakość, zdrowie, kondycja.
Te przemyślenia narodziły się teraz w momencie zakupu kózek z dużego ,,produkcyjnego'' stada (około 200 sztuk). Mijają dziś dwa tygodnie od kiedy do nas przyjechały. Pierwsza czynność odrobaczanie, z całą pewnością nie były ani razu odrobaczane. Następne, kaszel z którym przyjechały, miały go właściwie wszystkie. Po podaniu antybiotyków odpowiednio dobranych o przedłużonym działaniu, od wczoraj wreszcie w koziarni jest cicho. No i jeszcze na koniec wszawica i preparaty na skórę aby zlikwidować ciągłe ,,czochranie''.
Czy naprawdę miarą hodowli w Polsce musi być jej wielkość, chyba tak. Od kiedy jesteśmy w JEWROKOŁCHOZIE powróciły kołchoźniane przepisy, nie było trudno, bo przecież myślenie większości nadal jest jak w dawnych czasach.
Naszym skromnym zdaniem pytanie powinno brzmieć ,, pokaż mi swoje zwierzęta'' my zawsze dodajemy ,,a powiemy Ci jaki jesteś''. Ilość powinna być tak aby nie cierpiała na niej jakość. Również w przetwórstwie czy ,,chińszczyzna'' jest lepsza bo jest jej dużo? Produkowanie sera na kilogramy czy na tony ? Zacznijmy cenić JAKOŚĆ, ilość zawsze jest jej wrogiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo mi przykro, że przy okazji zwierząt kupiliście sobie choroby :/ Ze świecą szukać dobrych, zadbanych i zdrowych zwierząt. Robaczyce i wszawice to i tak nie jest najgorszy problem. Przed zakupem koniecznie trzeba posłuchać jak chodzą kozy (czy nie słychać klekotania w stawach) oraz sprawdzić wymiona.
OdpowiedzUsuńW kozach niestety teraz będzie bardziej "na ilość", bo mają być dopłaty od sztuki:/ Te dopłaty są ogłupiające i wykańczające głupców, bo ile ktoś zyska za te 10-15 euro/sztuka na rok trzymając słabe, byle trzymać? Moim zdaniem nic, a nic tylko będzie iść w straty. Słabe zje, zajmuje przestrzeń, wymaga pielęgnacji, leczenia, a do tego może być rezerwuarem jakiegoś syfu w stadzie. To moje ekonomiczne podejście ;)
Dwa tygodnie ,,porządkowania'' i wreszcie będzie spokój :) Jeśli chodzi o wszelkie unijne dopłaty to wiesz jaki mamy stosunek do owych :/ To że one psują i wodzą na manowce to wiadomo od dawna (przykładów aż nadto)
UsuńNasze kózki nowo kupione mamy nadzieję że genetycznie (mlecznie) będą dobre bo stado prowadzone od dwudziestu lat na mleko. Wiemy też że praca hodowlana na użytkowość nigdy się nie kończy :)
Pozdrawiamy :D
Hmm,czytam tutaj o przekladaniu ilosci nad jakosc i,ze konsekwencje sa widoczne dla wszystkich,i mam ilustracje na inna dziedzine zycia spolecznego,ktora lezy mi na sercu. Dziekuje,kochani,ze sie dzielicie madroscia.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Wami w zupełności. Sama znam wielkie stada, gdzie właściciele nic przy zwierzętach sami nie robią, nawet ich nie znają i nie rozpoznają, bo jakim cudem. To tylko sztuki w księdze zwierząt. Pracownicy są, jacy są, czasem sumienni, a czasem nie, czasem też nie mają zielonego pojęcia o tym, co robią. Ilość zawsze była wrogiem jakości. I tu się nic nie zmieniło i nie zmieni, ale kto chce o tym pamiętać...
OdpowiedzUsuńWitam, jak zwykle zdążyłam na gaszenie świec:(
OdpowiedzUsuńW sprawie pierwszych słów wpisu - baardzo żałuję, uwielbiałam Wasze bezposrednie transmisje z twórczego procesu;/ Jasne, bardzo ciekawi mnie "co", jeszcze bardziej "jak". Skąd taki pomysł ?
Czuję się pozbawiona czegoś ważnego, i za co?
A co do reszty -podpisuję się wszystkimi kończynami ;)
Pozdrawiam Was wieczorowo :)